Najnowsze wpisy


sty 01 2009 Nadchodzą zmiany
Komentarze: 1

I stało się. Wielka ulga... Mimo wypełniające mnie strachu i wątpliwości powiedziałem rodzicom o zmianie planów mojego życia. A dokładniej zmianie z ich planów na moje plany. A jeszcze dokłądniej chodzi tu o to, że poinformowałem ich że rzucam uczelnie. Robie to bo chce w końcu zacząć żyć, nie widzę potrzeby ani sensu dalszego kształcenia. Nie studiowałem tego co chciałem, ponadto kosztowały mnie te studia wiele nerwów i działań na mojąpsychike (np. kilka myśli samobójczych). Na szczęście obrałem swoją droge. Spytacie jaką ? Hmm tego sam nie wiem, jednak chce aby była ona szczęśliwa. Będe tak działał aby zmieniać to co mi nie pasuje. Chce żyć pełnią życia nie przejmując się opinią innych oraz przyjętymi stereotypami.

Zapewne pomyślicie że bez studiów wydałem na siebie wyrok bezrobocia. W sumiem mam to gdzieś. Mogę być żebrakiem na ulicy, jeśli taka będzie cena mojego szczęścia i życia w wolności.

Skończył się czas bólu z którego nie mogę wyjść i na który jestem skazany. Zaczeło się teraz prawdziwe życie !!

moicemoi : :
lis 24 2008 Powrót
Komentarze: 1

No i wróciłem do pisania bloga. Co to oznacza ? A to, że zaś moja głowa jest skąpana mało pozytywnymi myślami. Zatem zaś będę tu zapisywał swoje brednie.

Czego się nauczyłem przez okres kiedy było "w miare" ? Chyba tego, że moje miejsce nie jest w rzędzie tych uśmiechniętych osób, ani tez tych którzy nie zwarzają na nic. Ja należe do gartki osób, które są zniewolone przez coś, nie mogą się uwolnić z tego, nie mogą żyć normalnie, bo to ich sprowadza spowrotem do odpowiedniego stanu. Nie zrozumie tego stanu osoba spoza tej grupki. Nie da się z tego uwolnić, to jest swego rodzaju przeznaczenie. Muszę być taki jaki jestem. Żyć na uboczu ze swoimi myślami, obserwując świat i ciągle wątpić w sensowność wszelkich starań w życiu. Natomiast mogę się zachwycać drobnymi rzeczmi : wschody i zachody słońca, uśmiech dziecka, smak dobrej herbaty, delikatny świst upadającego liścia. Czy dla tych rzeczy warto żyć ? No nie bardzo, bo one nie dają ani sensu ani celu. One jednak ubarwiają mój świat. Mój świat w który muszę się zagłębić...

 

moicemoi : :
paź 03 2008 dawka mojej "twórczości"
Komentarze: 2

Jako, że jest mały przestój w notkach to wklejam rysuneczki które kiedyś wykonałem w paint-cie. UWAGA nie oglądać przy jedzeniu :P

 

 

 

 

 

 

moicemoi : :
paź 01 2008 ...
Komentarze: 2

Troszkę się podnoszę, wstaje z błota... lecz chce to robić powoli. Co prawda w głowie jest pełno pomysłów za co powinienem się wziąć, np. : regularne ćwiczenie się, zapisanie się na jakąś sztukę walki, znalezienie pracy, dodatkowy kierunek studiów, znalezienie partnerki życia... itd. itp.  Z tym, że staram się tłumić te myślenie ponieważ na razie muszę stanąć na nogi, dopiero wtedy mogę myśleć co dalej. Nie mogę na siebie narzucać zbyt wiele, bo szybko znowu upadnę, gdy zniechęcenie się pojawi oraz trud przy realizacji tych zbyt wygórowanych planów jak na ten moment.

Teraz muszę powoli się podnosić, po troszku, powoli do góry...obserwując świat z każdego nowego mego pułapu. Zachwycać się tym co zauważę gdy będę na czworaka, lub jak usiądę ... chce mieć realne rozeznanie swego procesu wstawania, by wiedzieć jak to jest i bym doświadczył do głębi tego by nie kusić siebie by potem to znowu sprawdzać. Małe kroczki... ku wolności i ku radości życia... co nagle to po diable...

 

I jeszcze jedną myśl zawrze w tej notce, bo mi się nie chce specjalnie produkować drugiej :P

Mam dziwną chęć, wypływającą zemnie (jakby wnętrza mnie) by się zająć jakimś rodzajem sztuki... by coś tworzyć. Jest to niesłychana chęć, chęć jakby wypłynięcia...ukazania i przekazania siebie, swych myśli, sposób odreagowania siebie. Myślałem już nad wieloma rzeczami lecz raczej droga muzyka nie jest dla mnie (śpiew tragiczny ucho słabe :D ), malarz ze mnie nie będzie... no chyba że bardzo abstrakcyjny. Zostały mi tylko 2 rzeczy... jedną z nich jest film... nigdy nie miałem styczności na poważnie z aktorstwem lub z reżyserowaniem bądź pisaniem scenariuszy... to sobie zostawię na kiedyś kiedy będę miał własną kamerkę i dobrego kompa, wtedy może coś stworzę. Druga sprawa to pisanie ... i chyba przez to powstał ten blog... choć wiem, że moje umiejętności w tej materii są słabe, lecz jak dla swoich potrzeb to wystarcza :)  Jednak w mojej chęci spełnienia się artystycznego chodzi o coś innego... o to by swoim przekazem wstrząsnąć człowiekiem...by trawić w niego... niejako zrobić taki wytrych do umysłu człowieka... by pobudzić do myślenia...by powalić na łopatki...by było to coś takiego by człek otwierał szczękę z wrażenia i stał/siedział tak w bezruchu poruszony przez jakąś chwile...bym jednym dziełem potrafił odebrać człowiekowi na chwile zdolność myślenia i poprowadzić go w jakby inny świat... by po tej podróży był nieco zmienioną osobą... by dostrzegał więcej... patrzył szerzej... chciałbym potrafić tak zawładnąć na chwile człekiem, jak nieraz robią to kobiety z facetami, kiedy oni bezwładnie patrzą na nią i nie potrafią oderwać wzroku, przebudzając się dopiero gdy ona zniknie im z oczu... z tym że przy tym przebudzeniu chce dać coś człowiekowi, by spojrzał inaczej na pewne sprawy... by wiedział, że można inaczej patrzeć na świat... inaczej, czyli po swojemu a nie tak jak większość narzuca... bo przecież, nie trzeba oglądać tego co TV proponuje, można sememu poszukać ambitnego filmu a nie dawać się ogłupiać... przecież można zacząć być świadomy tego co się je, a nie ufać że sprzedawca nas oszukuje... przecież każdy może żyć jak chce i w dodatku szczęśliwie a nie tak jak nakazują normy, państwo czy też religie... żyć oznacza  słyszeć , widzieć i czuć, a nie  widzieć,  słuchać  i wyczuwać to co nam się podkłada pod nos...

 

Wiem ambitne mam zachcianki, no ale jestem tylko człowiekiem... prawda ? :)

moicemoi : :
wrz 29 2008 Bleh
Komentarze: 1

Dziś miała powstać pozytywna notka. Od rana wszystko ją zapowiadało. Były chęci zmiany, chęci spojrzenia inaczej na świat, pozbierania się do kupy, miałem ochotę zmienić swoje nawyki. Pragnąłem szczęścia i radości, patrzenia dumnie w przyszłość z uśmiechem. Tak myślałem, że będzie bo wreszcie wyszedłem troszkę na powietrze i dotleniłem się, poruszałem się, odczułem przyjemne uczucie zmęczenia... tak wszystko zapowiadało to, że nastąpił przełom i będzie od teraz super mega hiper ekstra...

Jak to mawiają mądrzy ludzie : "Nie chwal dnia przed zachodem słońca"... no tak. Nadszedł "ukochany" wieczór i wszystko się zjebało. A wszystko przez to, że chyba nie umiem słuchać o uczuciach, związkach i ogólnie o miłości innych bez odczucia przygnębienia. Gdy ktoś mi pisze o swoim chłopaku/dziewczynie... to pojawia się ta prześladują mnie myśl "ty nigdy tego nie doświadczysz". Jest to okropne... pragnąć czegoś i mieć świadomość tego, że nigdy się tego nie osiągnie... cierpieć jak Tantal... masakra. Bycie skazanym...taaa poddać się...Życie nie ma sensu bez miłości, miłość jest wszystkim...nawet nadzieja na miłość uskrzydla...jednak rak takowej zabija powoli od wewnątrz. Nie mieć perspektywy miłości...tak jakby ktoś mi odebrał całkowity sens istnienia. Każdy potrzebuje sensu, a sensem jest miłość...

Hmm nie to nie jest dół, dawno mi przeszło takie całkowite załamanie. Jest to raczej stan świadomości przygniecenia przez życie, tego, że co by się nie robiło to i tak się przegra, całkowite poddanie się. Lecz nie ma w tym rozpaczy, jest to suche stwierdzenie faktów. Stan obojętności... gdyby ktoś mi powiedział teraz, że da mi szczęście, to bym go wyśmiał i powrócił dalej do swej zadumy. Nawet jak ktoś by mi dawał miliardy złotych, domy, samochody, pokazywał kobiety które by chciały by być ze mną, to i tak bym go wyśmiał i wygonił.

Więc trwam w tym bezruchu ciała i umysłu z nadzieją na to, że ....

 

 

 

 

-

moicemoi : :