Niektórzy próbują się bronić
Lecz ja już nie
Inni próbują tego nie dostrzegać
Lecz ja już nie
Są i tacy którzy sami kończą
Lecz nie ja
Ono przewiduje każdy ruch
Wyprzedza nasze działanie
I atakuje zdziownych
Nędzą swej obrony
Nie pozwala także ignorować
Swoich kąśliwych ciosów
Gdy ktoś zamknie oczy
To z wielką satysfakcją uderzy mocniej
Lecz ja już uniknę tych gierek
Wstanę podniosę głowę i otworze oczy
Nie postawie gardy lecz ze spokojem
Wlepię swe oczy wprost w tego oczy
Spojrzę w ślepia życia
I nie poruszony
Czekać będę na ciosy
Nie dam temu satysfakcji
Nie będę uciekał
Nie będę się bronił
Z godnością przyjmę każdy
Nawet największy cios
I nie usłyszy mego jęku
I nie zobaczy grymasu bulu
I nie ujrzy łzy spływającej po policzku
Nie dam życiu tej satysfakcji
A gdy nogi ulegną pod następnym ciosem
Szybko wstanę i będę czekał na więcej
Nie nie oczepię się z kurzu
Przyjmę wszystko jakim jest
Także nie uśpię czujności gdy słabsze będą ciosy
Bo wiem za nimi czaj się większy i mocniejszy
I ze spokojem i jego przyjmę
A życie nie ujrzy żadnej mej reakcji
Nie dam życiu odczuć tej satysfakcji