Archiwum wrzesień 2008


wrz 29 2008 Bleh
Komentarze: 1

Dziś miała powstać pozytywna notka. Od rana wszystko ją zapowiadało. Były chęci zmiany, chęci spojrzenia inaczej na świat, pozbierania się do kupy, miałem ochotę zmienić swoje nawyki. Pragnąłem szczęścia i radości, patrzenia dumnie w przyszłość z uśmiechem. Tak myślałem, że będzie bo wreszcie wyszedłem troszkę na powietrze i dotleniłem się, poruszałem się, odczułem przyjemne uczucie zmęczenia... tak wszystko zapowiadało to, że nastąpił przełom i będzie od teraz super mega hiper ekstra...

Jak to mawiają mądrzy ludzie : "Nie chwal dnia przed zachodem słońca"... no tak. Nadszedł "ukochany" wieczór i wszystko się zjebało. A wszystko przez to, że chyba nie umiem słuchać o uczuciach, związkach i ogólnie o miłości innych bez odczucia przygnębienia. Gdy ktoś mi pisze o swoim chłopaku/dziewczynie... to pojawia się ta prześladują mnie myśl "ty nigdy tego nie doświadczysz". Jest to okropne... pragnąć czegoś i mieć świadomość tego, że nigdy się tego nie osiągnie... cierpieć jak Tantal... masakra. Bycie skazanym...taaa poddać się...Życie nie ma sensu bez miłości, miłość jest wszystkim...nawet nadzieja na miłość uskrzydla...jednak rak takowej zabija powoli od wewnątrz. Nie mieć perspektywy miłości...tak jakby ktoś mi odebrał całkowity sens istnienia. Każdy potrzebuje sensu, a sensem jest miłość...

Hmm nie to nie jest dół, dawno mi przeszło takie całkowite załamanie. Jest to raczej stan świadomości przygniecenia przez życie, tego, że co by się nie robiło to i tak się przegra, całkowite poddanie się. Lecz nie ma w tym rozpaczy, jest to suche stwierdzenie faktów. Stan obojętności... gdyby ktoś mi powiedział teraz, że da mi szczęście, to bym go wyśmiał i powrócił dalej do swej zadumy. Nawet jak ktoś by mi dawał miliardy złotych, domy, samochody, pokazywał kobiety które by chciały by być ze mną, to i tak bym go wyśmiał i wygonił.

Więc trwam w tym bezruchu ciała i umysłu z nadzieją na to, że ....

 

 

 

 

-

moicemoi : :
wrz 27 2008 Suspended
Komentarze: 1

"Wielkość człowieka jest wielka w tym, że zna on swoją nędzę. Drzewo nie zna swojej nędzy".

Blaise Pascal Myśli

 

 

 

Zdecydowanie nie lubię dni takich jak ten. Dni w które są nijakie, nie wiadomo czy bardziej zakwalifikować je do pozytywnych czy negatywnych 24 godzin. Niby jest ok. Została nadzieja wzbudzona ostatnim spotkaniem z bliską osobą. Została także radość i wesołość po tamtym wydarzeniu, lecz wiem, że to jest tylko niejako obłok tego co było. O ile to spotkanie było wspaniałe i genialne, o tyle wspomnienie po nim jest już tylko iluzją, wytworem mej główki. Mogę tylko myśleć nad tym, a nie widzieć piękny uśmiech i wspaniałe spojrzenie. Jestem ograniczony do działania mózgu a nie zmysłów. Co za tym idzie moje wariacje na temat tamtego dnia są zbyt duże, zbyt intensywne i zbyt nie realne. A więc są iluzją wytworzoną przez mój głupi łeb. Jedyne co by pomogło to ponowne spotkanie, ale obawiam się tego,że mogę popaść w kolejne zauroczenie a potem znowu spaść i się potuc z mej nie uwagi.

 

Nienawidzę tego jak coś wymyka się mnie, gdy nie mogę czegoś kontrolować, nie znoszę nie pewności. To mnie zabija i dobija. Wole wszystko olać i stwierdzić coś za kogoś, obradź jakąś ścieżkę za kogoś. Wmówić sobie, że dana osoba tak myśli, a to po to by mieć przed oczami jasność, by wyjaśnić sytuacje. Co z tego, że to się mija z prawdą ? Dla mnie to nie ważne, bo nie mogę żyć w zawieszeniu które jest spowodowane przez kogoś innego.

 

Heh dziwne to, ale przyzwyczaiłem się do swego melancholijnego świata. Wiem jaki on jest, i wiem, że na nic nie mogę w nim liczyć. Wiem, że nigdy nie będę miał partnerki życia. Wiem, że nie będę normalnie żył jak inni. Wiem, że jestem skazany na takie życie. I wiem, że nawet mi w tym dobrze.

Dobrze mi żyć w totalne pustce. Nikt mnie nie może mnie zranić, bo wiem, że jestem nikim. Nie zależy mi na życiu, nie zależy mi na niczym. Dla samego siebie nie warto się starać. Tylko dla innych można walczyć, ale ja chce wierzyć, że nie będzie tych innych... tak mogę wytrzymać ten nie byt... choć w głębi serca chciałbym żyć jak inni, żyć dla miłości skierowanej na 2 osobę.

Zamiast robić sobie nadzieje, chyba wskoczę głębiej w nie poznane czeluści ludzkiego nie bytu... w stan odbiegający od normalności... poznać życie bez życia... życie bez celu...życie z pragnieniem miłości lecz bez miłości...

 

Znam swoją nędzę... lecz mimo to nieraz moje nadzieje, są rozbudzane... muszę nauczyć się z nimi walczyć lub...przyzwyczaić się do nich i godzić się na nie, ze świadomością, że i tak po chwili radości upadnę, że i tak nic nie wyjdzie. W sumie chwile szczęścia należą mi się, choć będą one okraszone wiedzą, że się szybko skończą... ale to zawsze coś. Widać będę miał dosyć ciekawe życie o ile to wytrzymam...

 

"Chciałem kiedyś zmądrzeć. Po ich stronie być.

Spać w czystej pościeli,świeże mleko pić 

Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być.

Pomyślałem więc o żonie, aby stać się  jednym z nich

...

Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam.

Już mnie nie opuścisz nie, nie będę sam.

Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć.

Lecz nie wiedzą o tym, że najgorzej w życiu

To samotnym być."

Dżem Whisky

moicemoi : :
wrz 26 2008 Taniec
Komentarze: 0

Życie można porównać do tańca, na który jesteśmy skazani. Nie możemy go zmienić, ani przestać go tańczyć. Każdy z nas ma narzucone kroki do odtańczenia, każdy inne. Gdy chcemy zaprzestać tańczyć, wtedy wszystko wokół nas zacznie tak wirować, że w końcu zaczniemy znowu stawiać dane kroki i nim się zorientujemy znów będziemy w tańcu swym. Nie możemy także zmienić swych życiowych kroków, zmieniając jeden z nich. Gdy tego dokonamy to noga nam się pośliźnie i zaliczymy glebę.

 

Tak wiec, co byśmy nie chcieli zmienić, czy też zrobić, jesteśmy skazani na taniec wedle kroków ustalonych wcześniej. Dlatego nie ma sensu walczyć z tym. Nie ma sensu przeciwstawianie się czemuś, co nie jest zależne od nas, co i tak nas sprowadzi z powrotem na miejsce. Więc co należy zrobić ?... Należy przyjrzeć się swoim krokom, temu co musimy odtańczyć - czy nam się to podoba czy nie. Zauważymy wtedy, że pewne fragmenty się powtarzają. Dostrzeżemy także, że wcale nie jest to jakiś tragiczny taniec, i że nawet nam się to podoba. W związku z tym dojdziemy do wniosku, że warto trwać w tym tańcu i będziemy chcieli go tańczyć... będzie nam dobrze z tym...do momentu gdy stwierdzimy, że nie jednak to nie nasz taniec, że ktoś go nam narzucił. Wtedy pojawia się bunt i wtedy przestajemy tańczyć, zatem wracamy do początku. Znowu próbujemy coś zmienić i znowu próbujemy stawać, a następnie stwierdzamy, że możemy tak tańczyć... i znowu się buntujemy...

 

I tak życie nas gani w koło... a raczej sami siebie tak ganiamy. Trwa to do momentu, gdy jednak dojrzymy, że ten kroki które nam oferuje życie są TYLKO krokami. Tylko nasze nogi są "uwięzione" w tańcu który, jakby nie patrzeć, nam odpowiada. Wtedy dostrzeżemy, iż mamy także ręce, i możemy nimi wymachiwać, możemy także kręcić głową i śpiewać podczas tańca. Właśnie tak zaczynam panować nad tymi krokami, zaczynamy odpływać w swym tańcu i stajemy się jego częścią. Taki jest cel nasz, aby stać się częścią tego wiru świata, wiru który jest jednym wielkim tańcem.

Więc nie walczmy i nie zatrzymujmy się tylko zacznijmy żyć swoim tańcem, rozpłyńmy się w nim...

moicemoi : :
wrz 26 2008 Snopowiązałka
Komentarze: 0

Od urodzenia jesteś na nie skazane

 Myśli które uważasz za własne

Są ci długo wpajane

I w twej głowie ciasno upchane

A nie widzisz że one

I twe życie przez innych ułożone

 

 

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

moicemoi : :
wrz 22 2008 Latająca krowa
Komentarze: 0

Niektórzy próbują się bronić

Lecz ja już nie

Inni próbują tego nie dostrzegać

Lecz ja już nie

Są i tacy którzy sami kończą

Lecz nie ja

 

Ono przewiduje każdy ruch

Wyprzedza nasze działanie

I atakuje zdziownych

Nędzą swej obrony

 

Nie pozwala także ignorować

Swoich kąśliwych ciosów

Gdy ktoś zamknie oczy

To z wielką satysfakcją uderzy mocniej

 

Lecz ja już uniknę tych gierek

Wstanę podniosę głowę i otworze oczy

Nie postawie gardy lecz ze spokojem

Wlepię swe oczy wprost w tego oczy

Spojrzę w ślepia życia

I nie poruszony

Czekać będę na ciosy

Nie dam temu satysfakcji

Nie będę uciekał

Nie będę się bronił

Z godnością przyjmę każdy

Nawet największy cios

I nie usłyszy mego jęku

I nie zobaczy grymasu bulu

I nie ujrzy łzy spływającej po policzku

Nie dam życiu tej satysfakcji

 

A gdy nogi ulegną pod następnym ciosem

Szybko wstanę i będę czekał na więcej

Nie nie oczepię się z kurzu

Przyjmę wszystko jakim jest

Także nie uśpię czujności gdy słabsze będą ciosy

Bo wiem za nimi czaj się większy i mocniejszy

I ze spokojem i jego przyjmę

A życie nie ujrzy żadnej mej reakcji

Nie dam życiu odczuć tej satysfakcji

 

 

 

 

moicemoi : :